sobota, 10 marca 2012

Zając w trawie, bliższa i dalsza rodzina Ambrożego i ...

Jak ja się za Wami stęskniłam!
Brak czasu na cokolwiek (najwyraźniej nigdy nie będę lepiej zorganizowana) sprawił, że ostatnio niewiele mam czasu na to co lubię najbardziej. Nie nie - nie mam na myśli błogiego nic nierobienia, chociaż...?! Właśnie tyle pomysłów błąka mi się po czaszki zakamarkach, tyle rzeczy pozaczynałam, tyle chcę jeszcze poprzerabiać! Jak na razie wizja nadchodzących świąt sprawiła, że wygrzebałam jajo,zachomikowane w okolicy Bożego Narodzenia (tak właśnie o ironio!), kiedy to jeszcze miałam resztki samozaparcia w zdobieniu metodą "na karczocha". Efekt był taki, że przerosło mnie to, po którejś tam próbie walnęłam jajem w kąt i tak sobie czekało. Do dziś. Dziś, kiedy to już otrzymałam moje igły do filcowania na sucho, zaczęło się szukanie wystarczająco ambitnej ofiary, by ewentualna porażka nie wiązała się z miażdżącymi wyrzutami sumienia. Padło oczywiście na jajo. Tak więc dziś filcowałam sobie jajo.
Oto efekty:
 Tu z kwiatkiem:
 A tu drugi zając:
 To w zasadzie moje pierwsze próby filcowania na sucho, wcześniej tylko zwykłą igłą wydłubałam broszkę, może jak nie braknie mi odwagi to ją Wam kiedyś pokażę.

Tydzień temu byliśmy u rodziców, gdy nasi mężczyźni oddawali się błogiemu lenistwu, my z mamą zawędrowałyśmy na strych, a jak się okazało - do skarbnicy osobliwości. Przytargałam do domu swój dziecięcy fotelik bujany, PRL-owski bukietnik, podstawkę pod żelazko, i ramki, rameczki, tablicę do malowania, ale największym skarbem okazała się stara półka, która odkąd pamiętam wisiała w przedpokoju eksponując niebotycznych rozmiarów kolekcję fajansu. Od jakiegoś czasu jej miejsce zajęła patchworkowa makata w kurki, a półka wylądowała na strychu. Ku przerażeniu w oczach mamy, mieszającemu się z śmiechem i niedowierzaniem, półka wylądowała w bagażniku, następnego dnia w promieniach słońca, rękawicach i szaliku siedząc na balkonie zdzierałam już cienką warstwę lakieru. Tu ostatnie zdjęcie przed.
Jest już pomalowana, ale jej zawieszenie zbiegać się musi z chęciami ślubnego, co mam nadzieję niebawem będzie mieć miejce. Cóż... taka koniunkcja, podobnie jak w astronomii, czasem zdaża się raz na milion lat :D
Jak się już zdarzy - półeczkę zasiedli wesoła gromadka.
 A oto gromadka braciszków - bliskie pokrewieństwo w prostej linii. Najbliższe rodzeństwo Ambrożego: Bazyli, Cezary, Dionizy, Eustachy i Felicjan. Chłopcy porozjeżdżali się po świecie, został nam tylko Bazyli (mały w ciemnoniebieską kratkę). Jak Wam się podobają?

W domu powoli zawitała nam wiosna. Wychodzi na balkonie siedmiolatka, zakupiłam już nasionka ziół i lawendy. Nawet ślubny przytargał piękne różowe tulipany. 

Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że trafił mi się jakiś ciekawy tulipanowy okaz, kwitnący jak choćby hiacynt, ma kilka pąków wybijających poniżej głównego kwiatostanu i ciekawa jestem czy zdążą wogóle zakwitnąć, zanim padnie. Taki mój wiosenny kwiat paproci :D
Miłej niedzieli dla Was,
Pozdrawiam,
 


6 komentarzy:

Snow pisze...

Kicająco, misiowo i kwietnie u Ciebie, czyli pięknie i wiosennie:)) Półeczka to fantastyczna zdobycz. Miłej niedzieli.

kryska pisze...

Uwielbiam buszować po strychach. Jajo piekne, półeczka też, a misiewarte przytulenia, miłej niedzieli i więcej czasu dla siebie, pozdrawiam:)

hanuszka pisze...

A ja kurcze strychu nie mam i strasznie z tego powodu rozpaczam, bo piwnica to już nie to samo, niestety, pozdrawiam.

Umbrella pisze...

Jajo bardzo fachowe jak na pierwszy raz!Śliczna ozdoba stołu!Misie bardzo fajne,ale się napracowałaś!nie mogę się doczekac co zrobisz z tej półeczki!

AgnesKa pisze...

Dziękuję Dziewczyny, o tak strych to super sprawa, trochę się dziwię, że odwiedziłam go dopiro teraz! Jajo rzeczywiście świetnie zdobi stół, już powoli robi się nam wiosennie, zwłaszcza gdy oknem dobija się słoneczko. Półka już zawisła, ślubny się ulitował, młody już zagospodarował, wkrótce się pochwalę!

pinki_ak pisze...

Jajo pierwsza klasa!!!
Pozdrawiam