czwartek, 26 stycznia 2012

Nieskończone kończenie niedokończonego...

Już czas, już dość i pas. Nie mogę dłużej parzeć na nie, przechodzić obok i udawać, że ich nie widzę, że ich nie ma! Są, a jakże. Czekają pokornie cierpliwie i tylko raz po raz szydzą sobie ze mnie i z mojego wiecznego slomianego zapału do napoczynania tysiąca rzeczy, które później czekają na lepsze czasy. Tak też stało się z kufrem na zabawki dla Pawła. Podobnie z obrączkami na serwetki - te to sobie dopiero czekają. Robię je dla teściowej już ... możnaby powiedzieć drugi rok :D w końcu od listopada ubiegłego roku.
W końcu nie wytrzymałam i wóz albo przewóz ... skończyłam, w skrzyni już mieszkają klocki, a obrączki w weekend prawdopodobnie pojadą do nowej właścicielki. Oby się podobały. Nie ukrywam, bo i co tu kryć, nie jestem zadowolona z końcowych efektów, cóż - jak zwykle. W tym momencie nie ma to już znaczenia, obrączki wyszły ok, a pudełko - pewnie jeszcze stuninguję ;D

Po kolei:

Skrzynia - zdobiona przeze mnie po raz pierwszy z wykorzystaniem transferu na bazie vikolu. Super sprawa, choć oczywiście przedobrzyłam i za dużo nawaliłam na wydruki.

Paweł jest fanem Straży Pożarnej i wszystkich pojazdów uprzywilejowanych, wciąż po domu niesie się jego " iiiiiioooooo.... iiiiiioooooo...."
 W środku taki mały akcent( cobym wiedziała kiedy spaskudziłam taką fajną skrzynię):
 Poobserwuję, ale prawdopodobnie jeszcze przewiercę 2 otwory w wieku i przeciągnę sznurek, by pełnił rolę uchwytu, ot tak w dbałości o małe wszędobylskie paluszki. Jak na razie zachwyt mechanizmem zamykającym trwa ;)
 A oto obrączki:
Wprawne oko zauważy, że niektóre kwiatki są bledsze, a to za sprawą odwrócenia serwetki, bo się kwiatki inaczej nie chciały rozmnożyć, a zależało mi by były na wszystkich takie same zdobienia.
 Bliżej...
 Bliżej...
 Prezentacja solo:
 I w duecie:
W sumie to podoba mi się, crack fajnie się rozłożył, cieniowanie też krawędziom dobrze zrobiło, są jeszcze bardziej "wypukłe".
Co Wy na to???

Zaraz sobie muszę rozgrzewającą herbatkę zrobić, bo mnie coś dziś owiało. Ta zima niech już idzie precz, choć tak pięknie wygląda delikatnie spadający śnieg w promieniach słońca. Nie nie nie ... ja jednak wolę jak jest ciepło, sucho i przyjemnie, a ja nie muszę pamiętać gdzie posiałam kapelusz, szalik lub co gorsza rękawiczki.
Pozdrawiam Was zatem cieplutko!

piątek, 20 stycznia 2012

Nocne przejawy szaleństwa

Był środek nocy, znów nie mogłam spać. Dom zatopiony w mroku, za oknem padał deszcz. Sen dziś nie chciał przyjść, więc nie zamierzałam go dłużej prosić, przywoływać... cichutko wyciągnęłam przybornik do szycia, jakieś kawałki bawełny, koronek i zaczęłam działać. Zanim zaparzyła się herbata, już były wycięte. Tak spontanicznie, bez projektów czy wykrojów, ot tak ręcznie na kartce papieru, pomysł siedział w głowie. Rach ciach i zrobiła się trzecia rano, a ja na krześle wieszałam je do żyrandola. Na zdjęcia przyszedł czas już rano.
Oto efekty...

 Tak obecnie prezentuje się część przedpokoju. Kosz planuję powiesić na ścianie.
Dodam nieskromnie, że szafa - efekt potrzeby młodego małżeństwa - jest dziełem ślubnego.

 Żyrandol także robiliśmy sami, mąż wyspawał stelaż, ja owijałam.


Takie zastosowanie ma chwilowo jeden z świeczników.
W tle ciasteczka z płatków kukurydzianych - powstały na skutek ... braku mąki pszennej w domu. Skład: płatki kukurydziane, rodzynki, czekolada, płatki owsiane, jajo, odrobina mąki żytniej chlebowej. Są pyszne, a w zasadzie były...



środa, 18 stycznia 2012

Gdy za oknem zapada zmierzch...

Gdy za oknem zapada zmierzch uwielbiam usiąść w fotelu z książką i kubkiem śliwkowej herbaty z L..la (aktualnie dla mnie nigdzie niedostępnej, więc improwizuję). Takie momenty są ostatnio dla mnie dobrem niezwykle deficytowym, dlatego pewnie tak je lubię. W tym czasie nad spokojem domowników czuwa anioł.

Ten kojący blask śwec i ulubiona muzyka przenoszą mnie w świat marzeń, na próg domku, gdzie pod oknem kwitną malwy, a za niskim płotkiem na ślicznych grządkach bujnie rosną warzywa, na tyczkach pnie się fasola i pomidory, a zimą gile i sikorki korzystają z dobrodziejstw sadu i karmnika za oknem.
Na razie jednak cicho marząc stawiamy małe kroczki w stronę wyśnionego gniazdka, jednocześnie starając się by obecne mieszkanie było aktualnie "naszym miejscem na ziemi". Powyższa dekoracja, mimo iż powstała na okoliczność świąt i tak służy nam do dziś. Wprost uwielbiam zapach jodły i modrzewia potęgowany przez ciepło świec. Przywołuje wspomnienia jesieni, kiedy to szyszki i gałązki okazały się w tym roku jedynymi zbiorami z darów lasu, nie licząc trzech podgrzybków z takim namaszczeniem zasuszonych, jako tegoroczne zapasy na zimę.
Taka dekoracja doskonale ociepla klimat mieszkania, które chciałabym Wam pokazać. Dziś będzie to pokój dzienny, jeszcze przed "falą ekstazy" w jaką wpadłam w ostatnim czasie. Nie da się chyba oprzeć wrażeniu, że jest dość surowe, mimo prób złagodzenia wrażenia, poprzez poduszki na kanapie czy firany. Samo mieszkanie znajduje się w starej łódzkiej kamienicy, wymagało generalnego remontu i przez to nie udało się za wiele ocalić z pierwotnego stanu.

Aktualnie wprowadzane zmiany w aranżacji mają na celu zmniejszenie surowości wnętrza, ocieplenie go, uczynienie bardziej kobiecym?! 
Zaczęłam delikatnie, poprzez doniczki, wszystkie zostały pomalowane na biało, lekko postarzone brązem
 Oto relief własny, efekt pozostawia wiele do życzenia, coraz bardziej skłania mnie do stworzenia oddzielnej galerii osobliwości własnych ;) mimo to podoba mi się.
 A tu doniczka - nabytek z niedawnych łowów, poniżej wersja "przed"

 Zakup świeczników bardzo mnie cieszy, mają spory, nie do końca - jak widać - odkryty przeze mnie potencjał. Na podstawce można zamieścić sporą dekorację florystyczną w czym niebawem zamierzam się sprawdzić.
 Zastanawiam się nad przeznaczeniem kolców (na zdjęciu widać 2, w sumie są 4), zapewne również mają stanowić element mocujący.

Wszystkich zwiedzających bardzo przepraszam za jakość zdjęć. Robione po zmierzchu, co okazało się nie do końca dobrym pomysłem.

W związku z tym, dla cierpliwych:
Mój kawałeczek wiosny!

Pozdrawiam serdecznie,


wtorek, 17 stycznia 2012

Zabawa u Modraka rozpoczęta...

Podjęłam wyzwanie Modraka, w końcu w nowym roku trzeba coś twórczego czynić. Co z tego wyjdzie - zobaczymy, już nie mogę się doczekać! Już czuję się silnie zmobilizowana i czekam na dalsze instrukcje, aczkolwiek już prawie wszystko wiem :D
Tak więc Biżutkowy TDZ czas zacząć!

Przy okazji dodam, że już wkrótce pochwale się Wam naszymi czterema kątami, czuję, że to będzie wersja przed jeszcze dużą dawką zmian, bo i pomysłów pełna głowa. Weekendowe zakupy "stylowe" zaowocowały .. ....szałem w oczach męża przeplatanym z zachwytem i niedowierzaniem w moich własnych.

Ps. Czy Wy też już myślicie powoli o Wielkanocy?

piątek, 13 stycznia 2012

Po pierwsze dodatki.

Tkwiąc w nieustannym zachwycie zamieniłam część domu w magazyno-pracownio-graciarnie. Wiatr złapany w skrzydła zawlekł mnie w miejsca dotąd nieznane, zapomniane, a tam - co za wspaniałości. Część z nich już poddałam lekkiej aranżacji, część wymaga tylko odświeżenia, ale są i już nie mogę się doczekać efektów końcowych.
Jako że wreszcie rozstaliśmy się z choinką, mam więcej miejsca na swoje wariacje. Ślubny już patrzy na mnie dziwnie, tak jakoś ze strachem w oczach - już wie, że pewnie wkrótce zaciągnę go do sklepu po upatrzoną komodę i kredensik. Są to mebelki, których brak od jakiegoś czasu tłumaczyłam sobie wizją przeniesienia się do swojego miejsca na ziemi, mianowicie, małego starego domku, z iście rajskim ogródkiem, gdzie mogłabym do woli oddawać się pasji psucia i tworzenia, ale jak na razie rzeczywistość zweryfikowała moje plany. W związku z tym postanowiłam dłużej nie udawać braku potrzeby owych już teraz mocno niezbędnych mebli i zaczęłam mężowi truć. W końcu różnimy się na tyle, że ma nieco inny gust i do pewnych rzeczy długo się przekonuje, a ja sama też nie chcę mu narzucać swojej interpretacji domowego gniazdka, w ostateczności oboje mamy się tu czuć dobrze.
Wczoraj wpadłam jeszcze do pobliskiego badziewiosklepiku, z czystej ciekawości, bo jakiś nowy się pojawił i co - i wyszłam z takimi oto łupami, które po części już są w użytku, doniczka będzie pomalowana na ecru, ewentualnie biało.


Na razie schną reliefy na doniczkach już malowanych, odmalowałam parę koszyków i powoli nabiera to satysfakcjonującego wyglądu. Szkoda tylko, że za oknem zima o sobie nie pozwala zapomnieć, bo ja już chcę wiosny! Sama ją sobie zrobię.

niedziela, 8 stycznia 2012

Czas na zmiany... z nowym rokiem ... nowym widokiem

Święta już niemal poszły w zapomnienie, pozostała jeszcze choinka, którą pewnie na dniach "rozpakuję", a tu wokół mnie tyle się dzieje, że nie ogarniam do tego stopnia, że po nocy spać nie mogę, więc choć napiszę coś. Wczorajsza noc okazała się dla mnie rewolucyja do tego stopnia, że spędziłam ją w Białym kredensie. I tu mam nadzieję, że Pani Ania nie będzie mi miała za złe, że jej blog tu wywołuję z nazwy, ale tkwię w zachwycie tak wielkim, że cały dzień chodzę i dumam, co by tu pozmieniać jeszcze. Mieszkanie przez to wreszcie nabiera wyrazu, którego brakowało mu od początku, co prawda chętnie byśmy je sprzedali, bo zdrowie odmawia współpracy przy wdrapywaniu się po drewnianych schodach na trzecie piętro kamienicy, ale jak na razie trzeba też tu jakoś żyć. W związku z powyższym postanowiłam też wcielić w życie kilka zmian związanych również z blogiem, co już widać po "szacie graficznej". Jak na razie najbardziej brak mi czasu, bo w tzw. międzyczasie jeszcze kilka rewolucji dzieje się z udziałem mej skromnej osoby, ale nie dam się tak łatwo zniechęcić, bo to dobry czas na zmiany... czuję to.
Ps. chyba do fryzjera też czas się udać, jak szaleć to szaleć ;)
Dobrej nocy dla Was.
Pozdrawiam ciepło.