Przed Państwem - Miś Ambroży, obecnie towarzysz zabaw wszelakich, zajęć codziennych oraz snu naszego dziecięcia. Wkręcił się w rodzinę do tego stopnia, że potomek nakazuje nam całować misia na dobranoc.
Ale od początku....
Już od jakiegoś czasu dulczałam mojej mamie, swoją drogą kobiecie o anielskiej cierpliwości - uszyj wnusiowi misia. Nie to, żeby nie miał misiów - ma, a jakże!
W piątek pan listonosz, który zawsze dzwoni do nas dwa razy, przytargał niebotycznych rozmiarów paczkę. Oczywiście od razu przystąpiliśmy do eksploracji jej wnętrza i okazało się, że babcia M przysłała nam jeszcze cieplutkiego misia - miś to troszkę mało powiedziane, jako że Pan Miś jest rozmiarów niewiele mniejszych niż samo obdarowane dziecię (mnie też dostało się wiele wspaniałych, głównie kuchennych bajerków, ale o tym innym razem). Miś już w trakcie jego "narodzin" został nazwany Ambrożym, w sumie tak jakoś spontanicznie wyszło, chciałam by miś był na A, bo to pierwszy taki szmatkowy miś dzieła mojej mamusi, teraz już jej suszę głowę ... " jak się powiedziało a, trzeba powiedzieć b... ". Wiem już, że robi się jego brat, który pojedzie nad samo morze do córeczki koleżanki, tak czy inaczej - będzie miał imię na B.
Imię Ambroży nie jest jakieś tam wyrwane z kontekstu, w końcu Św. Ambroży toż to patron pszczelarzy, a to fach u nas w rodzinie z dziada pradziada. Tak więc miś został Panem Misiem Ambrożym. Młody jeszcze nie wymawia jego imienia, ale jak usłyszy to za chwilę wiadomo - gdzie on tam i miś. Dodatkowo Pan Miś dostał w bagażu dwa milutkie kubraczki zapinane na wielkie guziki - ot taki aspekt edukacji w zakresie zapinania guzików (szkoda, że jeszcze nie ma sznurowanych bucików). Nie widziałam jeszcze misia, który tyle razy dziennie zmieniałby ubranie! Już zamówiliśmy u babci piżamkę, przecież miś nie może spać na waleta (ja nadal gniewam się z maszyną, chyba nieprędko się odobrażę). Pokażę Wam kilka fotek nowego domownika, który w pakiecie ma superłatkową pościel i cudnie się razem prezentuje, nieprawdaż?!
Oto miś ubrany (tuż przed przebraniem)
Oto miś rozebrany (chyba zadowolony)
Nie sądziłam, że taka zabawka, może sprawiać tyle radości, nie tylko dziecku.
Co więcej?
Przed weekendem pisałam o sutaszu, tak więc oto co powstało ostatnio. W kolejce czeka jeszcze kilka zaczętych - jak wena jest to ją łapię, później kończę...
Oto kolczyki ( z racji upodobań mych uszu wykończone srebrnymi biglami). Żółte płytki muszli w kształcie wieloboków w o toczeniu koralikowej drobnicy, białych szklanych kulek i fasetowanych, przezroczystych łezek.
A oto wisiorek - już bardziej na wiosnę. Trzy fioletowe koraliki, drobnica, czarny i zielony sutasz.
Pozdrawiam cieplutko poniedziałkowo. Za oknem śmieje się do mnie słońce, mam nadzieję, że do Was też.
4 komentarze:
misio jest super!
ja raz na walentynki dostalam 2-metrowego :)
no bo im wiekszy tym lepszy :)
i sutasz tez super :) szczegolnie kolczyki :)
i tak na koniec na twoj odzew: u mnie nie ma slonka tylk... snieg! :(
pozdrawiam
Zdolna Mama. Taki miś, to dla dziecka jak rodzeństwo:)) Będzie go pamiętał długo, długo:)) Może jednak przeprosisz się z maszyną? :))
Dla mnie rewelacja!!!!
Nareszcie mam czas by odpisać i podziękować Wam za obecność na moim blogu, komentarze i zachętę do pracy. Miś na stałe zamieszkał z nami,wszędzie go pełno i już przymierza się do naszej garderoby, Misiowa inwazja, a jak!
Prześlij komentarz