poniedziałek, 20 lutego 2012

...ptaki, konie i ... porzeczkowy kePczup, czyli pełna myśli swoboda!

Jak Wam wiadomo, dumałam ostatnio gorliwie nad wyższością ptactwa owego nad takowym. Dla wtajemniczonych dodam, że po rodzinnej naradzie wyszło na to, że moi panowie mają wyższość nade mną (ot jedynie przewaga liczebna, ale jednak) i werdykt był taki: ZOSTAJĄ ZAWIJASY.

I zostały... pozamalowywałam przaśne dzioby i skrzydła i pozaklejałam zawijasami. By jednak zupełnie nie pozbawiać ich ptasiej natury, uplątałam im - każdemu z osobna - po puchatym piórku. Jakie one teraz dumne, jak dostojnie prężą się na badylach ! Zresztą sami zobaczcie...


 A to cały chaszczor...

 Coby za mało wsiowo nie było, zadomowiły się u nas małe szkapki biegunowe. Zawsze oglądając wasze fotki z pięknymi konikami na biegunach dostawałam wręcz ślinotoku. W efekcie poprzestałam (na razie) na wersji mini-mini, mianowicie 6cm/7cm (jakkolwiek zmierzone). I co? i są w zawijasy, komplet to komplet. Zamieszkały obecnie na tymczasowej obrączce do zasłon - każdy ma swoją rzecz jasna. Obrączki też muszę jakieś fajne wymodzić, bo mi koraliki choinkowe się opatrzyły.



   Oj poszerza się nam gospodarstwo, zwłaszcza, że i u dziecięcia też już hasają kucyki, jednak okazało się, że me dziecię jest wyjątkowo nowoczesnym gospodarzem i na szafeczkach od dziś dyndają mu mikro samochodziki, lada moment i babcia, zachęcona moim truciem wypuści spod swych boskich rąk piękne poduszeczki i inne cudeńka... doczekać się nie mogę wprost.


 A tymczasem mamy koniki, w iście męskich i stylowych uprzężach:



I jak Wam się podobają?

A na sam już koniec, m.in. na prośbę Ewy podaję przepis na kePczup z czarnej porzeczki
Nazwa powstała już w mym domu rodzinnym, jako że to porzeczkowy rarytas jedna litera P w nazwie to za mało. Sam przepis pochodzi z jakiegoś czasopisma, niestety nazwy nie przytoczę, bo ... nie wyciełam jej razem z samym przepisem. Podawała go pewna Pani, która to pani będąc ze znajomymi w restauracji, otrzymała ów niebiański przysmak, jako dodatek do spożywanych mięs. Tak ją zachwycił smak i zapach iż wyprosiła na miejscu przepis na ten cud miód. 

A więc do rzeczy... potrzebujemy:


1 kg czarnej porzeczki
1/2 kg cukru
1/2 szkl. octu winnego
1 łyżeczka mielonych goździków
po 1/2 łyżeczki soli, pieprzu, cynamonu, skórki otartej na drobno z cytryny.
I tu uwaga!
Oczyszczone z końcówek owoce oraz całą resztę gotujemy 20 minut w emaliowanym(!) garnku ciągle mieszając. Gorące przekładamy do słoiczków, odwracamy do góry dnem i ... w razie potrzeby spożywamy. Dodam, że można przetrzeć całość przez sito by była bardziej jednolita. Tak zrobione można przechowywać dłuuugo. Te jedzone obecnie przez nas są bodajże z 2010 roku i wciąż są wyborne. Gorąco polecam, do wszelkich zimnych mięs i wędlin. 

Rewelacyjne na proszone kolacje - nie tylko u Hiacynty Bucket ;D


5 komentarzy:

Snow pisze...

No przepis cudny, musiałam zapisać, bo się nijak porzeczek na moich gołych krzakach dopatrzeć nie mogę. Ale chyba kiedyś wyrosną?:) Ptaszki to jest to, w kazdej postaci:)) Piękne.

kryska pisze...

Paski, zawijasy-piekne.Przepis przywłaszczam, dzięki, pozdrawiam:)

hanuszka pisze...

Hiacynta Bucket ha ha ha ....

hanuszka pisze...

Widzę, że nie tylko ja lubię angielski żart. Pozdrawiam.

AgnesKa pisze...

Hej Dziewczyny, przekonały Was moje ptasie przeróbki? Już się ciesze na tegoroczne zbiory i przetwory. A uwierzycie, że na 1,3m. kw. balkonu można hodować cytryny, maliny, poziomki, pomidory, a do tego groch, fasolę, iglaki, maciejkę, niezapominajki i kto wie co jeszcze... ? A jasne, że można!